TEATRALNY
PLAC ZABAW JANA DORMANA / INSTYTUT TEATRALNY IM.
ZBIGNIEWA RASZEWSKIEGO / DRAMATURGIA: JUSTYNA LIPKO-KONIECZNA / REŻYSERIA:
JUSTYNA SOBCZYK
Katarzyna Skręt
A
PAŃSTWO NIE CHCĄ URATOWAĆ ŚWIATA?
Żeby
wejść na tajemniczy, ukryty za drzwiami plac zabaw, najpierw trzeba otrzymać
bilet. Do wyboru: niebieski albo żółty. Wystarczy przejść po jednej ze ścieżek,
przeczołgać się pod wielkim drewnianym koniem i droga do zabawy staje przed
nami otworem. Teatralny Plac Zabaw Jana Dormana wciąga w wir wyliczanek i
podwórkowych zabaw tak intensywnie, że granica pomiędzy dzieckiem a dorosłym
zaciera się niemal całkowicie.
Zanim
rozpocznie się właściwa część spektaklu, dzieci gromadzą się pod wejściem do
sali gimnastycznej. Siadają na posadzce i dostają bilety wstępu: jedna grupa
niebieskie, druga – żółte. Kartki, które otrzymały po chwili stają się
papierowymi czapkami używanymi przez malarzy pokojowych. Bez nich spektakl nie
miałby sensu. Na podłodze rozłożone są równolegle do siebie dwie szarfy w
opowiadających grupom kolorach. Prowadzą one na scenę, ale najpierw trzeba
przejść pod drewnianym koniem. Po dwóch stronach sali ułożone zostały
niebieskie i żółte poduszki. Kiedy widzowie spokojnie zasiądą, zaczyna się
prawdziwa zabawa.
Jest tutaj i Hamlet, i Kaczka, i Zegar, ale także potężny Admirał oraz sam Jan Dorman. Aktorzy bawią się formą oraz tekstem. Wyliczanki z podwórkowych lat wracają w mgnieniu oka, przeplatając się z metateatralnymi chwytami (powtórzenie sceny teatru w teatrze z Hamleta). Piosenki z akompaniamentem na żywo (bęben, akordeon) podtrzymują niezwykłe tempo spektaklu oraz podkreślają jego rytmiczność.
Scenografia, niezwykle spójna i mobilna, pozwalała aktorom na pokazanie swoich fizycznych predyspozycji. W ciągłym ruchu – na karuzeli, na koniku, z kaczką w rękach – dokonywali zmian w tekście i w formie, jak w kalejdoskopie. Na sam koniec spotykamy Jana Dormana – człowieka, z którego powodu zaistniał ten cały ambaras. Marionetka animowana z góry, siedziała na koniu i odpowiadała na pytania dzieci.
Każdy z widzów mógł wyznać swoje najskrytsze marzenie. A przejście drugi raz pod koniem dawało szansę na jego spełnienie. Teatralny Plac… to powrót do magicznych lat dzieciństwa, kiedy mogliśmy zamieniać się w najprzeróżniejsze zwierzęta, a wojnę można było odwołać, kiedy uwolniło się z pułapki serce prowokatora. Jedna z aktorek zadała nam pytanie – nam „dorosłym” nie biorącym udziału we wspólnych zabawach – czy chcemy uratować świat? Pytanie fundamentalne i jednocześnie rozbrajające. Bo uratować świat można jedynie działając, a nie siedząc wygodnie na poduszce. Plac zabaw to metafora świata, w którym rozwiązanie każdej zabawy zależy od nas.
NUSIA I WILKI / OPOLSKI TEATR LALKI I AKTORA / AUTOR:
PIJA LINDENBAUM / SCENARIUSZ I REŻYSERIA: ROBERT JAROSZ
Patrycja
Terciak
„ŁKAŁA, ŁKAŁA, ALE
NIE PŁAKAŁA”
Świat
dziecięcej wyobraźni nie zawiera się w żadnych ramach. Drzewa w lesie mogą być konstrukcjami
drabinek do wspinania; sosnowa szyszka może być plątaniną kolorowych
gąbczastych rurek a wilki mogą zaprzyjaźnić się z przedszkolakami, bo wcale nie
są straszne.
Nusia
i wilki – tekst wyróżniany prestiżowymi nagrodami – to opowieść o przezwyciężaniu
dziecięcych lęków. W spektaklu Opolskiego Teatru Lalki i Aktora, jego
edukacyjny wymiar nienachalnie wyłania się spod intrygującej oprawy
scenograficznej i muzycznej. Przestrzeń, w którą wpisano czwórkę aktorów wraz z
muzykiem, jawi się małym odbiorcom jako świat fantastyczny. Przedszkolna
wycieczka na drugą stronę miedzy pełna jest szalonych przygód – chłopcy
przeskakują przez wielką przepaść (co w planie lalkowym rozwiązano poprzez
podpięcie lalek do rozciągniętych przez scenę oraz widownię linek), w kreowanym
świecie pojawia się piesek (momentu jego przybycia dzieci nie zauważają, co
wzbudza w nich nie lada zaskoczenie), znad sceny spadają kolorowe jesienne
liście. Przygody te są szalone (i niebezpieczne) jedynie z perspektywy małej
Nusi, która boi się powtarzać zachowania kolegów z grupy – na przykład głaskać
psa. W dalszej części opowieści, Nusia przejawia ogromne pokłady odwagi – gubi
się w lesie, a mimo tego nie płacze, tylko odnajduje się w tym nieco
wyolbrzmionym, przerysowanym krajobrazie.
Leśną
atmosferę idealnie oddaje towarzysząca działaniom muzyka. Jej ilustracyjny
charakter tworzy aurę tajemniczości – mroczna głębina lasu rozchodzi się w
przestrzeni sali wraz z samplowanym dźwiękiem. Różne jego modyfikacje są
szumiącymi koronami drzew, gotowaną zupą albo wewnętrznymi odgłosami
zamieszkujących las wilków. Pozorne niebezpieczeństwo leśnych otchłani, łagodzi
forma, jaką zaproponowała scenografka – Marika Wojciechowska.
Las,
który wzbudza w dzieciach strach, jest tutaj pełen gąbczastej materii oraz
różnych kolorów. Choć w jego centrum znajduje się wzgórze przypominające
powierzchnię odległej planety, a z jego gejzerów wydobywa się para, w ogóle nie
przeraża. Dziecięca widownia razem z bohaterką i jej tytułowymi kompanami
przyswaja poprzez formę, a także szereg aktywizujących ich zabaw, to co
potencjalnie „inne” – będące źródłem strachu.
Dopełnieniem
wizualnej strony Nusi i wilków są
kostiumy oraz lalki. Trzech aktorów kreuje kilka postaci – są kolegami Nusi,
wychowawcami z przedszkola oraz wilkami. Mają na sobie ubrania podobne krojem i
utrzymane w zbliżonej kolorystyce. Różnicują ich nakrycia głowy – są znamienne
dla postaci, jakie w danym momencie odgrywają (na przykład jako wilki – czapki
z wilczymi pyskami). Główna bohaterka – jej wizualna reprezentacja – sprawia
wrażenie równie gąbczastej materii, jak otaczająca ją rzeczywistość. Nusia ma
nieco pluszowe rudowe włosy, zdaje się, mięciutką sukienkę z funkcjonalną
kieszenią, w której może chować lalkę.
Lalki
wykorzystane w spektaklu także stanowią pluszowe formy – spójne z pozostałymi
elementami scenografii. Nie są one jednak pełnymi reprezentacjami postaci z
planu żywego, mimo że wizualnie nieco je przypominają i w scenach planu
lalkowego, to im nadane jest prawo wypowiedzi. Jednak częste ich porzucanie,
czy całkowita z nich rezygnacja, przemawia za tym, że należy je czytać bardziej
jako lalki-zabawki postaci tekstu Lindenbaum.
Powodzenie
przedsięwzięcia (lub jego brak) najlepiej oddają zachowania dzieci
zgormadzonych na widowni. Te dały się zawłaszczyć rozegranej na scenie iluzji;
piosenkę Nusi śpiewały jeszcze po wyjściu ze spektaklu, być może nieświadomie
zagrzewając się jej słowami do walki ze strachami swojego świata.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz