Teatr PINOKIO w Łodzi
ul. Kopernika 16, 90-503 Łódź
Biuro Promocji i Upowszechniania Teatru: 42 636 66 90

wtorek, 2 lipca 2013

ŚWIAT WEDŁUG NAJNAJA, CZYLI NASZ KORESPONDENT Z PIASKOWNICY

Hell-ena w Helenowie a Odważne Dzieciaki w Pinokio
 
Pora zacząć od remam… renam… remanentu (czyli, krótko mówiąc, posprzątania piaskownicy). Mimo że Karuzela łagodnie wyhamowała, Pinokio nie przestał kręcić! Nie wiem, czy to kwestia pogody, czy ekologicznych zamiłowań - teatr wyszedł w plener, opanowując łódzkie parki (w jednym to nawet rozbił obozowisko), a foyer (ha, bezbłędnie, bądź dumna mamusiu) i przyległości przejęły Odważne Dzieciaki. 

Najpierw – w noc (wieczór?) świętojańską swój drobniutki nosek (bo przecież Pinokio nie kłamie!) wściubił do Helenowa. Spryciula nieźle wykombinował, że jeśli noc najkrótsza, to nie warto mrużyć oczu. Mam nadzieję, że choć on nie stracił szansy na kwiat paproci. Nie wiem, czy puszczał wianki, bo do zmroku nie dotrwałam (tatusiu, godzina dobranocki to jawne nieporozumienie!), ale na pewno puszczał oko do wszystkich, którzy lubią Tuwima. Było etno, eko i retro (znaczy że dla babci i dziadziusia też). Kwiatu paproci nie znalazłam (już nie wiem, czy przez rodziców czy dobranockę), ale pławiłam się w morzu – rozrzuconych tu i ówdzie – pachnących płatków. Odtąd „Kwiaty polskie” (w tym wydaniu Pinokio zupełnie na poważnie) będą mi się kojarzyć z zapachem piwonii. Głos gwizdka i czarny melonik, natomiast, skojarzę jako wezwanie… na Tuwima dla dzieci czytanie (proszę, proszę w Rok Tuwima każdy łodzianin staje się domowym, a raczej parkowym, wierszokletą). Happening teatru Pinokio był happy i – na wskroś – scenografii i kostiumom aktorów pokazał, że Tuwima nie da się zaszufladkować. Kto nie był, nie widział: do teatru Pinokio na „Tuwimki” marsz! 



A w budynku teatru oblężenie, gwar i twórcza (wy-twórcza atmosfera). Wieża Babel? Odważne Dzieciaki z Gruzji, Izraela, Laosu i Rumunii (kolejność alfabetyczna) pokażą, że wspólne budowanie nie musi kończyć się fiaskiem, a mowa ciała i uśmiech łamie wszystkie bariery językowe. Dzieciaki są suuuuppppeeeerrrr! Mimo że wakacyjna laba: uczą się i uczą innych, bawią się i bawią innych. Roześmiani, otwarci, o imionach jak magiczne zaklęcia, chcą poznać Łódź i polską gościnność, równocześnie pokazując wyjątkowość swojego kraju. Tańczących widziałam ich już dwukrotnie. W pięknych strojach, wymownych gestach przypominali postaci z ilustracji egzotycznych legend. Wcześniej czasami dziecięco niesforni, żywiołowi, czasami nieśmiali – na scenie zamieniali się w dumnych, skupionych i profesjonalnych artystów. Giorgio, Aslan czy Spiro przy dźwiękach muzyki, która przywołuje dalekie lądy, marzenia i nieziemskie fantazje, zamieniają się nie do poznania, przywodząc na myśl baśniowych bohaterów z różnych krańców świata (nic dziwnego, że w domu zażyczyłam sobie oglądanie mapy, bo czy to możliwe, żeby podróż z Laosu trwała aż trzy dni?). Tygiel kultur, mieszanka języków i wielka wzajemna sympatia Odważnych Dzieciaków eksplodowała, gdy podczas obiadu odśpiewali w sześciu językach (angielski, gruziński, hebrajski, laotański, polski, rumuński  - kolejność alfabetyczna) urodzinową piosenkę dla świętującej swój jubileusz Biance z Rumunii (Sto lat Bianca!).



I co te dzieciaki jeszcze zmalują? Zobaczymy! Po „Pipi” (6 lipca – Ogród Botaniczny) – o ile zdążymy odebrać bezpłatne wejściówki w „Pinokio”. Halo halo, czy ktoś mnie słyszy, ja rezerwuję (dla ani i Mai też)!

 
                               
 Z najnajowym pozdrowieniem – Wasz korespondent  Hell-enka

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz